Spacer po Cmentarzu Rakowickim
Deprecated: array_key_exists(): Using array_key_exists() on objects is deprecated. Use isset() or property_exists() instead in /www/cracowwalks.website.pl/library/Zend/Registry.php on line 206
środa, 2 listopada 2016 | Artykuły, Galeria, Polecam
Mieszkam niedaleko, często przejeżdżam obok, jadąc rowerem w pobliże Rynku, gdzie najczęściej zaczynam pracę, ale jesienią, kiedy pracy jest mniej, lubię tutaj po prostu spacerować.
Ma to oczywiście związek ze Świętem Zmarłych, ale wprowadza ono tylko w melancholijny, jesienny nastrój, dla którego Cmentarz Rakowicki tworzy tło najlepsze, najpiękniejsze.
Kiedyś zadzwonili do mnie, jeszcze wczesną wiosną, z concierge jednego z najlepszych krakowskich hoteli z pytaniem, czy nie podjęłabym się oprowadzania po Cmentarzu Rakowickim kilkuosobowej grupy Duńczyków. Zlecenie było na czerwiec, a więc ze sporym wyprzedzeniem. Zgodziłam się, ale poprosiłam o upewnienie się, czy czasem nie chodzi o odnalezienie jakiegoś konkretnego grobu. Upewniono się, że nie. Nadszedł dzień zwiedzania. W recepcji hotelu czekało na mnie eleganckie towarzystwo, panie, panowie w różnym wieku, bardzo uprzejmi. Wsiedliśmy do busa i po kilkunastu minutach znaleźliśmy się przed cmentarną bramą. Jeszcze raz zapytałam, czy moi goście nie mieli jakichś konkretnych zainteresowań dotyczących cmentarza i dostałam odpowiedź, że chcą go po prostu zobaczyć. Cóż, zaczęliśmy od najstarszej części, tej, która widziana z góry, przybiera kształt bramy. To fragment zaprojektowany przez Karola Kremera, mój ulubiony. Zaczęłam opowiadać o historii nekropolii, o założeniu parkowym, o pierwszych pochówkach, o poszerzeniu, o różnych typach nagrobków, ale prędko okazało się, że moja grupa potrzebuje po prostu kontemplować to miejsce, w absolutnym zresztą zachwycie. Zachowywali się jak wielbiciele sztuki w jakiejś wspaniałej galerii pełnej arcydzieł. Trochę nie rozumiałam tej sytuacji, ale wkrótce się wyjaśniła - to byli przedsiębiorcy pogrzebowi, którzy przyjechali do Krakowa tylko po to, aby zobaczyć ten cmentarz. Specjaliści, żeby nie powiedzieć - koneserzy. To od nich dowiedziałam się, że jest to jedna z najpiękniejszych i najsłynniejszych europejskich nekropolii, warta tego, aby stać się celem podróży. "U nas cmentarze wyglądają inaczej" - powiedzieli mi. "Wszystkie groby są takie same. Tutaj jest niesłychane bogactwo form upamiętnienia, wprost nieprawdopodobne". I tak chodziliśmy sobie po alejkach Cmentarza Rakowickiego dobre dwie godziny. Szkoda, że gościom z zagranicy tak rzadko starcza czasu, żeby zobaczyć to niezwykłe miejsce.
Ma to oczywiście związek ze Świętem Zmarłych, ale wprowadza ono tylko w melancholijny, jesienny nastrój, dla którego Cmentarz Rakowicki tworzy tło najlepsze, najpiękniejsze.
Kiedyś zadzwonili do mnie, jeszcze wczesną wiosną, z concierge jednego z najlepszych krakowskich hoteli z pytaniem, czy nie podjęłabym się oprowadzania po Cmentarzu Rakowickim kilkuosobowej grupy Duńczyków. Zlecenie było na czerwiec, a więc ze sporym wyprzedzeniem. Zgodziłam się, ale poprosiłam o upewnienie się, czy czasem nie chodzi o odnalezienie jakiegoś konkretnego grobu. Upewniono się, że nie. Nadszedł dzień zwiedzania. W recepcji hotelu czekało na mnie eleganckie towarzystwo, panie, panowie w różnym wieku, bardzo uprzejmi. Wsiedliśmy do busa i po kilkunastu minutach znaleźliśmy się przed cmentarną bramą. Jeszcze raz zapytałam, czy moi goście nie mieli jakichś konkretnych zainteresowań dotyczących cmentarza i dostałam odpowiedź, że chcą go po prostu zobaczyć. Cóż, zaczęliśmy od najstarszej części, tej, która widziana z góry, przybiera kształt bramy. To fragment zaprojektowany przez Karola Kremera, mój ulubiony. Zaczęłam opowiadać o historii nekropolii, o założeniu parkowym, o pierwszych pochówkach, o poszerzeniu, o różnych typach nagrobków, ale prędko okazało się, że moja grupa potrzebuje po prostu kontemplować to miejsce, w absolutnym zresztą zachwycie. Zachowywali się jak wielbiciele sztuki w jakiejś wspaniałej galerii pełnej arcydzieł. Trochę nie rozumiałam tej sytuacji, ale wkrótce się wyjaśniła - to byli przedsiębiorcy pogrzebowi, którzy przyjechali do Krakowa tylko po to, aby zobaczyć ten cmentarz. Specjaliści, żeby nie powiedzieć - koneserzy. To od nich dowiedziałam się, że jest to jedna z najpiękniejszych i najsłynniejszych europejskich nekropolii, warta tego, aby stać się celem podróży. "U nas cmentarze wyglądają inaczej" - powiedzieli mi. "Wszystkie groby są takie same. Tutaj jest niesłychane bogactwo form upamiętnienia, wprost nieprawdopodobne". I tak chodziliśmy sobie po alejkach Cmentarza Rakowickiego dobre dwie godziny. Szkoda, że gościom z zagranicy tak rzadko starcza czasu, żeby zobaczyć to niezwykłe miejsce.